Wooteng Penk-Tynk przesiadywał wieczorami w swoim wygodnym fotelu i kminił, czemu wszyscy mówią na niego Mały Chińczyk. Po 17 latach rozmyślań doszedł do wniosku, że dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, iż był Chińczykiem i do tego małym. I tak zaczyna się nasza opowieść. Penk Tynk dnia 21 marca 2009r. wybrał się do Centrum Handlowego Korona we Wrocławiu. Poszukiwał strawy, która zaspokoiłaby burczenie w jego żółtym żołądku. Zupki chińskie z Radomia wywoływały u niego biegunkę. Pewnie dlatego, że popijał je gorącą czekoladą z mlekiem z automatu na Wydziale Elektroniki Politechniki Wrocławskiej. Czekolada ta wywołuje biegunkę odkąd tylko pamiętam. A zanim to się stanie - człowiek wzdyma się jak świnka, której wsadzono patyki w ten guzik służący do oddychania. I teraz wyobraźmy sobie taką świnkę, która przejeżdża pociągiem przez wieś Wierzbica Górna, w której Drożdżownia Wołczyńska wylewa swoje śmierdzące ścieki odpadowe. Świnia po czekoladzie zaczyna wytwarzać wokół siebie atmosferę śmierci. Aura, jaką emanuje, dostaje się do organizmu poprzez nozdrza powodując wyżeranie mózgu. Krew się gotuje.. Świnia sama nie może już wytrzymać w odorze, jaki wokół niej się wytworzył. I wtedy następuje efekt wypróżnienia.. Ten drobny efekt uboczny nie przeszkadza jednak biednym studentom w wydawaniu 1,70zł na ten shit. Zapewne dzieje się tak ze względu na orientalny smak, jakim cieszy się woda zmieszana z proszkiem, konserwantami, antyutleniaczami, stabilizatorami, zagęszczaczami oraz podejrzanymi substancjami o innym znaczeniu.
Penk Tynk miał jednak ochotę na coś wyjątkowego. A wyjątkowe rzeczy można kupić tylko w marketach! Buszował właśnie w dziale z damską bielizną , gdy jego oczom ukazał się zachęcający napis. Pod nim stał mały koszyczek.
Penk Tynk miał jednak ochotę na coś wyjątkowego. A wyjątkowe rzeczy można kupić tylko w marketach! Buszował właśnie w dziale z damską bielizną , gdy jego oczom ukazał się zachęcający napis. Pod nim stał mały koszyczek.
Zachęcony degustacją szybko się zdegustował..
Pierwsza myśl: "Co to jest, na Ozyrysa?!" .
Druga myśl: "Czemu oni dają to "coś" do degustacji?? Nawet kot by tego nie jadł!".
Trzecia myśl: "Stringi w kwiatuszki były fajne!".
...i poszedł dalej i tyle go na dziale z pieczywem widziano.
Chińskie napisy w dziale z orientalną żywnością kusiły do zakupu. Ile tu się można o świecie dowiedzieć! I to za niewielką cenę, bo już za jedyne 10,99 można się cieszyć niewyobrażalnym smakiem... no właśnie.. tego poniżej..
Druga myśl: "Czemu oni dają to "coś" do degustacji?? Nawet kot by tego nie jadł!".
Trzecia myśl: "Stringi w kwiatuszki były fajne!".
...i poszedł dalej i tyle go na dziale z pieczywem widziano.
Chińskie napisy w dziale z orientalną żywnością kusiły do zakupu. Ile tu się można o świecie dowiedzieć! I to za niewielką cenę, bo już za jedyne 10,99 można się cieszyć niewyobrażalnym smakiem... no właśnie.. tego poniżej..
I powiedzenie "Niech Ci kaktus w gardle stanie" nabiera nowego znaczenia.
Penk Tynk błądził między działami. Czuł się samotnie. Miał w życiu tylko jednego adoptowanego syna. Nie był Chińczykiem. Był Indianinem!! Miał na imię Karol i należał do szczepu "Ficus Retusa". Penk Tynk przygarnął Karola, gdy ten był jeszcze małym wegetującym organizmem. W portfelu nosił jego zdjęcie z dzieciństwa:
Penk Tynk błądził między działami. Czuł się samotnie. Miał w życiu tylko jednego adoptowanego syna. Nie był Chińczykiem. Był Indianinem!! Miał na imię Karol i należał do szczepu "Ficus Retusa". Penk Tynk przygarnął Karola, gdy ten był jeszcze małym wegetującym organizmem. W portfelu nosił jego zdjęcie z dzieciństwa:
Nikt nie wiedział, gdzie podziewa się rodzina Karola. Do dziś! Penk Tynk odkrył całą NAGĄ(!) prawdę!! Rodzina Karola sprzedawała się w markecie.. i to za 14,99...
Jeden z nich swoimi "wdziękami" próbował omamić Penk Tynka i wykorzystać chwilę nieuwagi naszego bohatera, by wcisnąć mu się w...
..w ... no wiecie.. w koszyk z zakupami.. Ale zaistniały pewne okoliczności, które powstrzymały Penk Tynka przed popełnieniem głupstwa. Po 1: nie miał pieniędzy, po 2: miał szacunek dla Karola, po 3: nie był gejem. Zaopatrzył się w wodę mineralną i speszony pognał do kasy. I tu kończy się nasza opowieść pt. "Penk Tynk i suszone śliwki w Markecie". Ja dziękuję za uwagę, a Karol przesyła pozdrowienia dla małżonki.