Dziś archiwalne zdjęcia, tylko dla osób o mocnych nerwach, pasjonatów gry w Ragnaroka oraz ich rodziców. W nawiązaniu do poprzednich artykułów nt. mojego ganglionika, tj. -> TU <- oraz -> TU <- dzisiaj będzie kontynuacja zdjęciowa mojej przygody z owym tworem. Boleć bolało, a na dodatek mówią, że zły dotyk boli całe życie. W każdym bądź razie 08-05-2008r. udałam się do pana_lekarza_specjalisty w celu dokładniejszych oględzin.
Pan_lekarz_specjalista stwierdził, że najlepiej będzie to usunąć strzykawką, tzn. (uwaga panowie~!) wyssać. No i wyssał. On. Mi. WHATEVER! A potem zabandażowali mi łapę i wypisali zwolnienie z pracy. W 5 minut po zabiegu moja ręka wyglądała tak, jakby cała krew odpłynęła z mózgu i znalazła się właśnie w tej jednej końcówce mojego ciała (panowie wiedzą o co chodzi):
Po kolejnych 8 godzinach czułam się tak, jakby połowa mnie miała zaraz zostać wysłana na obóz dla grubasów...
Reasumując. Panowie! Prawdopodobnie w odpowiednim bandażowaniu tkwi sekret końcówek o dużych rozmiarach! Zanotować, zapamiętać, stosować!
Z pozdrowieniami, kobiety.
Z pozdrowieniami, kobiety.